niedziela, 15 kwietnia 2012

#Rozdział pierwszy.

'Ty cholerna ćpunko! Co sobie wyobrażałaś ładując pierwszy raz? Że wszystko będzie łatwiejsze ? Myliłaś się. Po co dalej w to brniesz? Dlaczego? ikt Cię do tego nie zmusza. Twój wybór, albo przestaniesz, albo dalej będziesz szlajała się po mieście szukając okazji do zaćpania. Wyglądasz jak szmata, nie zachowujesz się lepiej. Nie tak twoje życie miało wyglądać! Nie dlatego się urodziłaś, aby każdy kolejny dzień, niszczony przez prochy, prowadził do śmierci. Nie dlatego! Avy ty idiotko!'
Hm...widocznie nie jest jeszcze e mną tak źle skoro potrafię spojrzeć prawdzie w oczy. Umiem oderwać się od tamtego, lepszego świata.
Dźwięk telefonu. Drżącą ręką nacisnęłam zieloną słuchawkę. Taylor !
-Hej młoda. Jak tam? Ładujemy? - usłyszałam słaby głos przyjaciółki.
-Jasne. -nie potrafię być asertywna.
Westchnęłam głęboko i leniwie podniosłam się z łóżka. Byłam okropnie zmęczona. Czułam jakby coś rozsadzało mi mózg od środka. W gardle zatrzymała mi się kulka utrudniająca oddychanie. Złapałam się za bolący brzuch. Otworzyłam oczy ; cały pokój wirował. Upadłam na kolana i wydałam z siebie głośny jęk.
Cierpiałam. Desperacko rzuciłam się do szuflady  nadzieją, że znajdę tam strzykawkę i chociaż odrobinę brudnej heroiny złej jakości. Głód. Nadchodzi niespodziewani, bez ostrzeżenia. Spięłam włosy w luźnego koka, zarzuciłam bluzę, ubrałam trampki i wyszłam z domu, wymyślając kolejną wymówkę, jaką muszę dzień w dzień wciskać rodzicom. Naiwni są. Ciągle mi wierzą. Uważają, że jestem rozsądną szesnastolatką.
Godzina szczytu. Ulice Londynu przepełnione są ludźmi. Idąc w tłumie rozmyślałam nad swoim chujowym życiem.
'Może ono nie ma sensu?'.
'Może czas je zmienić?'.
Moja głowa przepełniona była różnymi pomysłami, lecz wiedziałam, że nie będę na tyle silna, aby je zrealizować. Moim jedynym marzeniem wtedy było wpuszczenie w kanał substancji niszczącej życie. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co było wczoraj i co będzie w najbliższej przyszłości, żyłam chwilą. Brak zainteresowań, pasji prowadził mnie do klęski. Najważniejsze to oderwać się od rzeczywistości  i marzyć. Wtedy czułam się doskonale. Nikt mi nic nie zarzucał, zero pretensji ze strony rodziców, mało kto się mną interesował. Nie licząc Taylor. To ona wciągnęła mnie w to całe bagno. Chyba nie była świadoma do czego to prowadzi, nie wiedziała, że ćpanie niszczy ludzi, robi z nich po prostu trupów. Mam nadzieję, że zrobiła to nieświadomie. Na pewno nieświadomie. Jak mogłaby zniszczyć komuś życie celowo? To przecież silna,ale wrażliwa dziewczyna...tyle, że na stałe związana z heroiną.
Dworzec centralny - miejsce spotkań ćpunów. Jak prawie codziennie pojawiłam się tam. Moim oczom ukazały się znajome twarze. Wszyscy bladzi i wychudzeni. Słychać krzyki ludzi dochodzące z odjeżdżających pociągów, a także turkot maszyn sunących po torach. Niektórzy ludzie leżący na ławce lub siedzący pod betonowym murem machają mi, niestety nie potrafię rozpoznać wszystkich ćpunów. Ich coraz więcej, a z moja głową coraz gorzej. Powoli się wykańczam.
Pobiegłam do Taylor, która bez słowa władowała mi koleją dawkę. Miała niewielki problem ze znalezieniem żyły...bolało. Po upływie kilku minut byłam już w 'swoim' świecie. Jest on nie do opisania...mieszanka bajki z odrobiną science-fiction. W każdym razie żaden inny nie byłby go w stanie zastąpić.
Wieczorem wróciłam do domu. Wiedziałam... jak zawsze pretensje mamy, że za późno przyszłam, krzyki taty, który oznajmia, iż nigdy więcej mnie nie wypuści i ja, obarczona wszelkimi kłopotami i myślami wirującymi w głowie... tak, narkotyk na dzisiaj wykonał już swoje zadanie.


Dedykuję ten rozdział Gosi, dzięki której to napisałam, która zrobiła mi nagłówek i którą po prostu kocham <3 Pierwsze opowiadanie, tak wiem , masakra -.-  Jak czytacie to komentujcie ;) <3 Dzięki ; )